Czy wy też uważacie, że sceny ostatecznie usunięte z filmu wnosiły do niego naprawdę wiele? Moim zdaniem, sprawiały że był bardziej zrozumiały, mniej zawiły, łatwiej było zrozumieć z nimi postać samego Rozpustnika, jak i na czym polegały problemy tamtego czasu. Mniej przesadnie zagadkowy. Po ich wycięciu stał się poprostu mocno okrojony, trochę wybrakowany. Jakby mu wyssano jego cały "urok" i rozpustną esencje. Polecam obejrzenie wyciętych scen na youtubie. Osobiście, tak naprawdę poczułam klimat, zrozumiałam problematyke tego filmu i poczułam to co chyba w zamyśle miałam poczuć dopiero po obejrzeniu tych scen. Zobaczyłam tę rozpustność, którą zapowiadał w prologu, jego życie, ból jego żony, prawdziwość romansu, brzydote choroby i ostateczne nawrócenie. Lepiej też czuć klimat teatru, sztuki. Nabiera poprostu sensu. Co wy sądzicie na ten temat?